strona głównainfoWydawnictwo Kolumbnapisz do nas

OBIEŻYŚWIAT.com

OBIEŻYŚWIAT NA CD | KRAJE | REPORTAŻE | OPOWIEŚCI | FOTOGALERIA | FILMOTEKA | KLUB | KONKURSY| KSIĘGARNIA

Reportaże - strona główna

BAŚNIOWA LAPONIA

     Takie zimy pamiętam z dzieciństwa - ośnieżone choinki, mróz minus 20 stopni i skrzypienie śniegu pod stopami. Zimowa kraina jak z bajki. Wydaje się, że za chwilę wyjadą zza zakrętu zaprzęgnięte w renifery sanie ze Świętym Mikołajem.
     Jest to zresztą bardzo prawdopodobne. Jestem bowiem w lapońskim miasteczku Ivalo, a wioska, gdzie mieszka ten sympatyczny święty, leży zaledwie kilkaset kilometrów stąd na południe, na Kręgu Polarnym w pobliżu Rovaniemi. Święty Mikołaj ma tam swoje biuro Santa Claus Office. Można zrobić sobie z nim zdjęcie lub wysłać kartkę z poczty Świętego Mikołaja, którą obsługują dziewczęta w czerwonych czapeczkach.
    
Skuterem po bezdrożach

    
Mogłoby się wydawać, że zimowa Laponia to kraina nieciekawa. Od końca listopada do połowy stycznia słońce pokazuje się w ciągu dnia na kilka godzin, temperatura potrafi spaść do minus 40 stopni, a ścięte mrozem bezkresne przestrzenie łagodnych wzgórz pokrytych śniegiem można pokonać tylko zaprzęgniętymi w psy saniami lub na śnieżnych skuterach.
     Jazda tym ryczącym potworem po zamarzniętych jeziorach i rzekach przecinających zaśnieżone bezkresne przestrzenie to wielka frajda. Trzeba mieć tylko odpowiednie ubranie - kombinezon, buty, maskę na twarz chroniącą od zimnego wiatru i futrzaną czapę. Prowadzenie skutera jest proste. Gazu dodajemy ściskając dźwignię przy kierownicy, kiedy ją puścimy skuter zwalnia. Jest też hamulec i przyczepiona do ubrania linka bezpieczeństwa, która wyłącza silnik, kiedy kierowca "wyleci z siodła". Pojazd ma ochronę na nogi i ogrzewane uchwyty kierownicy. Po płaskim zamarzniętym jeziorze pędzimy ponad 60 km na godzinę. W ciemności niesamowicie wygląda wijący się rząd światełek kilkunastu skuterów zagubionych w śnieżnej głuszy z dala od cywilizacji.
     Nocujemy w drewnianych domkach na zasypanej śniegiem wyżynie. Na kolację oczywiście mięso renifera, jedyne (poza rybami) dostępne na tym terenie. Jemy rosół z renifera, a następnie kawałki gotowanego mięsa. Jest ciemne i smakuje jak dziczyzna. Nasi lapońscy przewodnicy kruszą kości i wysysają tłusty szpik, na co my nie możemy się zdobyć. Po posiłku idziemy do sauny, w gorącym wnętrzu powoli uchodzi z nas zmęczenie. Peter i Anna, jak na Skandynawów przystało, wybiegają na zewnątrz i nago nurzają się w śniegu. Jest przynajmniej minus 20 stopni. Patrzymy na siebie z Michaelem, dziennikarzem z BBC. Skoro weszliśmy między wrony, skaczemy i my w sypki, kopny śnieg. Tarzamy się w nim, a pulsujące nad nami seledynowe światło zorzy polarnej oświetla surrealistyczną, śnieżną krainę. Po chwili wracamy biegiem do rozgrzanej sauny i to ratuje nam życie.
     Rano w całkowitej ciemności zapalamy skutery i ruszamy poprzez śnieżne bezdroża. Spotykamy ścigające się psie zaprzęgi i strzeżone przez kilku Saamów stado reniferów. Zwierzęta te żyją praktycznie przez cały rok na wolności, chociaż każde ma swego właściciela. Reniferów jest tu mnóstwo, latem wędrują małymi stadami, często wychodzą na szosę, gdzie zachowują się jak święte krowy. Zimą zbijają się w stada liczące po kilkaset sztuk i wyjadają spod śniegu wonny porost zwany chrobotkiem, którym żywią się zimą.
     Hodowla reniferów jest tradycyjnym zajęciem Saamów. Żaden ze spotkanych hodowców nie chciał powiedzieć ile ma reniferów, odpowiadał: "a czy ja ciebie pytam, ile masz pieniędzy w banku". Zwierzęta te są bowiem całym bogactwem tych ludzi, służą im jako pożywienie i środek transportu. Ze skór renów szyje się ciepłą odzież i pokrycia namiotów.
     Przez półtora dnia przejechaliśmy na skuterach 135 kilometrów od Karasjok do Kautokeino, po bezdrożach norweskiego Finnmarku, co jest podobno niezłym wynikiem. Było wspaniale.

Lapończycy (Saami)

     Lapończycy są najstarszymi mieszkańcami tych ziem o niegościnnym klimacie. Przez stulecia przystosowali się do życia w ekstremalnych warunkach. Tradycyjnie zajmują się hodowlą reniferów, polowaniem i rybołówstwem. Jest ich dzisiaj około 70 tysięcy. Zamieszkują północną część Norwegii zwaną Finnmarkiem, północną Szwecję, Finlandię i półwysep Kola w Rosji. Nazywają się Samami, nie lubią nazwy Lapończycy jaka przyjęła się u nas. W ostatnich latach organizują się, starając się zapobiec niszczeniu delikatnej, arktycznej przyrody od której zależy ich życie. W krajach skandynawskich powstały lokalne parlamenty Samów, mają swoje radio i telewizję a nawet instytut naukowy w norweskim miasteczku Karasjok.

Hotel z lodu

     W 1989 roku grupa ludzi wpadła na pomysł, żeby zbudować hotel ze śniegu i lodu jako turystyczną atrakcję. Sceptycy mówili, że nikt tu zimą nie przyjedzie, bo ciemno i zimno, a oni jednak zaryzykowali. Na początku były problemy, ale udało się. Zainteresowanie było tak duże, że opatentowali swój pomysł. Teraz zamierzają promować zorzę polarną. Z podobnych budowli jest spore igloo w Alcie na północy Norwegii i śnieżny zamek w Kemi (Finlandia), ale lodowy hotel jest tylko tu - w Jukkasjärvi (Szwecja).
     W ubiegłym sezonie w lodowym hotelu przenocowało prawie 7 tysięcy odważnych gości, a zwiedziło go ponad 30 tysięcy turystów. Sezon trwa od 1 grudnia do 10 maja, a jeśli pozwala pogoda, nawet dłużej. Później lodowy hotel stopniowo spływa do rzeki. W czerwcu nie ma już po nim śladu, ale w październiku rusza budowa kolejnej wersji, tak żeby 1 grudnia mógł przyjąć gości. Lodowy hotel ma 120 miejsc w 2- i 4-osobowych pokojach i apartamentach. Nocleg kosztuje 850 koron szwedzkich, czyli nieco ponad sto dolarów.
     W lodowym barze "Absolut" (firma ta jest jednym ze sponsorów hotelu) pierwszy drink w lodowej szklance kosztuje 85 SKK (nieco ponad 10 $), a następne po 60 SKK (szklanki są bowiem wielokrotnego użytku). Kto nie ma ochoty na mroźną noc, może zatrzymać się w którymś ze stojących obok ciepłych, drewnianych domków z łazienką i telewizorem.
     Jukkasjärvi to niewielka lapońska wioska nad rzeką Tormio w pobliżu Kiruny, znanej z bogatych rud żelaza. W miejscu tym od stuleci odbywały się targi. Jest tu kilkadziesiąt drewnianych domów, jedyny w szwedzkiej Laponii drewniany kościół z początku XVII wieku ozdobiony ciekawymi malowidłami opartymi na lapońskich motywach oraz niewielki skansen.
     Turyści mogą pojeździć po zamarzniętej rzece na śnieżnych skuterach lub na sankach, ciągniętych przez psy lub renifery. My odwiedziliśmy lapońskiego hodowcę reniferów w jego namiocie. Gospodarz smażył na wielkiej patelni płaty mięsa reniferowego, podwędzonego wcześniej w dymie ogniska. Następnie kawałki mięsa zawijał w placek i polewał żurawinami. Ten lapoński "renburger" był całkiem smaczny!
     W Jukkasjärvi jest hotel zbudowany z bloków lodu z pobliskiej rzeki Torne oraz tysięcy ton śniegu. Z krystalicznego lodu jest recepcja, kolumny podtrzymujące dach, szerokie łoża, obramowania drzwi i prześwitujące lodowe tafle imitujące okna, oraz lodowy bar "Absolut".
     Wieczorem w śnieżnym amfiteatrze można obejrzeć film na lodowym ekranie z seledynową zorzą polarną nad głową albo wysłuchać koncertu zespołu "Absolut Below Zero Band", który na lodowych instrumentach - bębnach, cymbałach i fletach rzeczywiście gra w temperaturze do minus 15 stopni C.
     Zimą, gdy temperatura powietrza na dworze spada poniżej - 30 stopni Celsjusza, wewnątrz Icehotelu panuje temperatura około - 5. Przed snem, goście odwiedzają lodowy bar, gdzie rozgrzewają się drinkami serwowanymi w szklankach z lodu, siedząc na lodowych ławach, przykrytych skórami reniferów, przy stołach z prześwitującego lodu. W przestronnych korytarzach urządzono galerie lodowych rzeźb, a przed snem można pomodlić się w lodowej kaplicy, gdzie czasami odbywają się śluby, a nawet chrzciny!
     Śpi się w ciepłych śpiworach (przetestowanych przez szwedzką armię), na lodowych łóżkach przykrytych skórami reniferów. Mimo ujemnej temperatury spało mi się bardzo dobrze. Rano obudziła nas dziewczyna wręczając każdemu szklankę gorącego napoju z dzikich malin. Wyskoczyliśmy ze śpiworów i biegiem do sauny, a potem na doskonałe śniadanie w restauracji hotelowej. Przed odjazdem otrzymaliśmy certyfikaty, potwierdzające nasz bohaterski wyczyn. W hotelowym sklepie kupiłem sobie jeszcze koszulkę z napisem - "Zrobiłem to, spędziłem noc w lodowym hotelu i żyję".

GRZEGORZ MICUŁA
www.podroze.pl

Więcej tekstu i fotoreportaż (63 wysokiej jakości zdjęcia)
oraz radiowa opowieść na CD-ROM "OBIEŻYŚWIAT" nr 4 dostępnym
w sprzedaży wysyłkowej Wydawnictwa Kolumb.

KLIKNIJ: REPORTAŻE

    

WIĘCEJ NA CD-ROM "OBIEŻYŚWIAT" NR 4

    
Na płycie znajduje się 14 relacji polskich podróżników
z różnych krajów świata: 120 ekranów tekstowych z praktyczny-
mi informacjami i reportażami, 200 minut radiowych opowieści i muzyki etnicznej ilustrowanych slajdami, 1900 podpisanych zdjęć oraz 35 minut sekwencji filmowych.

Cena: 19,90 zł + koszt wysyłki   Zobacz i zamów

OBIEŻYŚWIAT NA CD | KRAJE | REPORTAŻE | OPOWIEŚCI | FOTOGALERIA | FILMOTEKA | KLUB | KONKURSY| KSIĘGARNIA
STRONA GŁÓWNA | INFO | WYDAWNICTWO KOLUMB | NAPISZ DO NAS

Wszelkie prawa zastrzeżone (c) Copyright by Wydawnictwo Kolumb